poniedziałek, 18 lipca 2011

Weszłam do pokoju. Zobaczyłam siedzącą na łóżku kobietę. Nie to była dziewczyna. Gdy podeszłam bliżej okazała się być małą dziewczynką. 

Miała na sobie przepiękną sukience. Nie, to była zwykła, prosta sukienka. Gdy przyjrzałam się lepiej okazało się, że odziana jest w łachmany. Stare podarte szmaty.

Siedziała dumna, wyprostowana. Nie, bo przecież delikatnie drżała. Potem okazało się, że tak naprawdę siedziała skulona.

Była promienna i radosna. Nieprawda, przecież przymknęła powieki. Bo płakała. 


Pomimo tego widziałam w niej wiele barw. Cała była kolorowa. A guzik prawda, przecież to różne odcienie szarości. 

...

Szczęście sprawiło, że dojrzała. 
Szczęście sprawiło, że wypiękniała. 
Szczęście dało jej odzienie.  
Szczęście podarowało jej radość i pewność siebie.

Gdy szczęścia zabrakło, zabrakło wszystkiego.  

2 komentarze:

  1. aż mam dreszcze...przejmujące, głębokie, piękne i straszne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. Nigdy nie byłam dobra w pisaniu z poetyką w tle. To akurat wypłynęło ze mnie przypadkiem i w zasadzie samo przelało się w słowa.

    Jeszcze raz dziękuję! :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy