środa, 15 lutego 2012

Za szczęście, bez wątpienia, płacić trzeba

Słońce nieśmiało zaglądało przez rzadko tkaną firankę. Leżał w łóżku, powoli budząc się ze snu. Przez chwilę nie otwierał jeszcze oczu, zastanawiając się jaki ma humor. Westchnął głęboko.

Wtedy poczuł obok siebie ruch. Otworzył oczy. To ona. Przez sen uśmiechnęła się do niego promiennie i szukając go ciałem, przysunęła się.

A on? Nie poczuł nic.

Otworzyła oczy - duże i piwne. Wiedział, że je lubił. Wiedział, nie czuł tego. Zamrugała kilkakrotnie, przeciągnęła się, mrucząc słodko. Patrzył na nią, a wokół niego była pustka. Jej "dzień dobry, kochanie" brzęczało mu w uszach i rozbijało się echem po wnętrznościach.

Cmoknął ją w czoło - i nadal nic. Pustka.

Znów zamruczała radośnie i mocniej się w niego wtuliła.

A on nadal nic nie czuł. Kompletnie nic. 
W klimacie wczorajszych Walentynek... 



Kiedy siedzi się na wprost ukochanej osoby, tak na wyciągnięcie ręki, kiedy patrzy się prosto w oczy i kiedy serce wie, że kocha... a kiedy rozum trwa ze świadomością, że ta kochana osoba nigdy nie była dalej niż teraz... 

piątek, 3 lutego 2012

Wspomnienie licealnych lat: 


Obserwatorzy