wtorek, 8 listopada 2011

Hm...


Mój komentarz jest tu zbędny... 

sobota, 5 listopada 2011

Szaleństwo ostatnich dni miesza się z obłędem myśli rozbijających się w moim umyśle. Pośród nich to: 


piątek, 4 listopada 2011


Choć tekst nie należy do bardziej ambitnych, o tyle w zestawieniu z głosem wokalisty i melodią, trafia do mnie niesamowicie. 
Bardzo mi się to podoba... 


Jesienne odkrycie

Szła powoli, nie chciała uronić ani odrobiny z tego co mogła dostrzec. Zielonymi trampkami rozgarniała opadłe liście. Szeleściły. Czasem przytrafił się zabłąkany żołądź czy zapomniany kasztan, słychać było miarowy dźwięk turlania. Zawsze wtedy koło jej nogi pojawiały się rozbiegane cztery łapki, które z radością goniły takiego turlającego się uciekiniera. 

Właścicielką łapek była Luna. Jeśli widział ktoś zwariowanego i totalnie ześwirowanego psa, to powinien poznać Lunę, ona przebija wszystkie najbardziej szalone pupile tego świata... 


Pozwoliła listopadowemu słońcu muskać jej twarz. Zapatrzyła się w, jeszcze niebieskie, niebo i resztki liści na drzewach. Nagle wszystko co ją otaczało zaczęło wirować. 

Kręciła się wokół własnej osi. Nogami rozrzucała obeschłe liście, Luna skakała wraz z nią. 

Feria barw jaką wtedy dostrzegła była 
niesamowita. Ilość doznań i skojarzeń jaka ją uderzyła była wprost nieopisana. Widziała liście w kolorze bursztynu, mieniące się złotem, najsłodszy karmel, brązowy cukier, cynamon, i herbatę z cytryną i rumiankiem, mód, kolor łanów zboża tuż przed zbiorem... 

Zapachy, smaki, odcienie kolorów... jesieni czas. 


Siadła na ławce, Luna radośnie wpakowała obok swój kudłaty kuperek. Wiatr smagał jej rude kosmyki włosów. Podciągnęła nogi pod siebie. Zamknęła oczy i pozwoliła jesieni szumieć w jej głowie. 


I choć cieszyła oczy pięknem tej jesieni to... On cały czas pozostawał w granicach jej świadomości. Z niebywałym zdziwieniem odkryła, że to nie widmo minionej przeszłości ... On, był uosobieniem teraźniejszości...

Jego obecność wyraźniej niż kiedykolwiek przyćmiewała ból. Był ukojeniem... 

czwartek, 3 listopada 2011

Obraz idealnej miłości, ucieleśnienie perfekcjonizmu, ziszczenie marzeń – cud.
Kiedy cud staje się w oczach kobiety zagubionym dzieckiem…
Kiedy zatraca się wartość miłości
Kiedy pamięta się każde przykre słowo
Wali się świat
Umiera ostatnia iskra radości
Ginie cząstka duszy
Bezpowrotnie

A potem?
A potem to co z człowieka zostanie
Wydawać by się mogło, że niewiele…
A jednak na tyle dużo by nadal żyć
To egzystujące coś łapie się, chwyta, szarpie
Najdrobniejszy powód do dalszego życia
Czepia się go i nie puszcza

A potem?
Potem tych powodów jest coraz więcej
A jeden nad wyraz szczególny  

Obserwatorzy